Aby pomóc delikatnemu pacjentowi, musimy zrozumieć różnicę między bólem a cierpieniem. W życiu ból jest nieunikniony. Wszyscy, których kochamy, umrą, a wszystko, co mamy, stracimy albo przed, albo w chwili śmierci. Na nieunikniony ból życia możemy odpowiedzieć na dwa sposoby. Osoba, której serce zostało złamane i porzuciła miłość, zachowuje się tak, jakby jej serce było puste. Ale jej serce jest pełne bólu, któremu boi się stawić czoła lub poczuć. Boi się: „Jeśli pozwolę sobie kochać, zostawisz mnie w smutku. Nie mogę ponownie obudzić bólu mojej przeszłości. Z drugiej strony osoba ze złamanym sercem, która nadal kocha, ma serce pełne. I akceptuje, że każdą miłością przełykamy straty spowodowane śmiercią lub porzuceniem. Dlatego nasze serca są zawsze pełne. Pytanie brzmi, czy stawiamy czoła pełni złamanego serca, czy też cierpimy, ukrywając nasze rany za pomocą zaprzeczenia i projektując nasz ból na innych ludzi. Ale kiedy ukrywamy się przed bólem życia, raczej cierpimy ze strachu, niż żyjemy w miłości.
Pacjenci wrażliwi nie różnią się niczym od każdego z nas stojących w obliczu uniwersalnych zmagań życiowych. Jak powiedział H. S. Sullivan (1947/1966, s. 7): „Wszyscy jesteśmy o wiele bardziej po prostu ludźmi”. Stawienie czoła naszemu sercu, otwartości, jaką jesteśmy, wymaga odwagi. Miłość naraża nas na ból straty, wściekłość i poczucie winy w tym, co Keats (1891, 255) nazwał „doliną tworzenia dusz”. Kiedy nienawidzimy doświadczenia życia, staramy się wypchnąć nieubłagany ból. Obrony próbują nas znieczulić na utratę życia. Unikamy miłości, ponieważ otwiera nas ona na smutek. Ale miłość obejmuje ból (Symington 2006). Jak powiedział kiedyś poeta Rumi: „Wejdź do tej kałuży krwi, którą jest moje serce, ale uważaj, aby się nie rozpryskać”. Czy odważymy się wkroczyć w ból pacjenta, który ostatecznie jest naszym własnym?
Rzeczywistość straty i rozczarowania jest osnową i wątkiem naszej sieci relacji.
Pragnienia powstają w każdym z nas. Jednak nasi bliscy mogą zaspokoić nasze pragnienia tylko na jeden z trzech sposobów. Mogą dostarczyć, opóźnić lub rozczarować. Nie mogą zawsze chcieć tego, czego my chcemy. A nawet jeśli chcą nam dać to, czego pragniemy, mogą nie być w stanie. Konfliktu pomiędzy pragnieniami a rzeczywistością nie da się wykorzenić. Pragniemy tego, czego tu nie ma. Według Buddhy nasz związek z pragnieniami stwarza nasze cierpienie. Pragnienie tego, czego nie możemy mieć lub czego nie ma, powoduje cierpienie. Nasze pragnienia zderzają się z rzeczywistością. Ludzie nie chcą tego, czego my chcemy. Nie zawsze mogą spełnić nasze życzenie. A nasza fantazja różni się od rzeczywistości. W końcu przyznajemy, że nie możemy dać im tego, czego pragną, a ich fantazje na nasz temat odbiegają od rzeczywistości tego, kim jesteśmy. Co więcej, przyznajemy, że nie jesteśmy tym, kim chcielibyśmy być. Nie możemy stać się naszą fantazją. A kiedy rzeczywistość nas samych uderza w naszą fantazję, nasza fantazja cierpi. Aby uniknąć bólu życia, odpędzamy rzeczywistość i nasze uczucia z nią związane, stosując mechanizmy obronne.
Rzeczywistość wyzwala emocje. Jeśli nie możemy ich tolerować, unikamy rzeczywistości, która je wyzwala. Ale z czymkolwiek się powstrzymamy, nie możemy pracować. Jeśli pomożemy pacjentom znieść uczucia, jakie budzi rzeczywistość, będą mogli stawić im czoła i odkryć, co jest możliwe. Ból straty, choroby i śmierci jest nieodłącznym elementem życia. Jednak cierpienie z powodu mechanizmów obronnych jest opcjonalne – jeśli nauczymy się je dostrzegać i pozwolić im odejść.
Co rozumiemy przez obronę?
Są to kłamstwa, które sobie wmawiamy, aby uniknąć bólu w naszym życiu (Meltzer 2009). Unikamy uczuć poprzez nieprzystosowawcze myśli, zachowania, wzorce relacji lub nieuwagę. Każda skuteczna terapia pomaga nam zobaczyć, czego i jak unikamy, a następnie stawić czoła temu, czego unikaliśmy (Weinberger 1995). Gdy zmierzymy się z tym, czego uniknęliśmy, będziemy mogli ponownie żyć życiem, wkraczając w nieznane.
Jednym ze sposobów, w jaki wrażliwi pacjenci mogą uniknąć swoich uczuć, jest przeniesienie ich na inne osoby. Ale potem zaczynają się bać ludzi, złościć się na nich lub przygnębiać. Ich relacje kończą się fiaskiem. Zamiast nawiązywać relacje z bliskimi, wchodzą w interakcję ze swoimi projekcjami. Mężczyzna, który przerzucał swój gniew na współlokatorów, obawiał się, że go zabiją. Okazuje się, że Budda miał rację. Obrony, nasz opór wobec tego, co jest, tworzą nasze objawy i stwarzają problemy.
Fragment z książki
Współtworzenie bezpieczeństwa
Frederickson, Jon;